Podobnież z kraju zamiarkował peregrynować Piotr Tymochowicz, ojciec spektakularnego sukcesu ś.p. Andrzeja Leppera. Szara eminencja demokratycznych struktur III RP, specjalista od marketingu politycznego, który pomagał politykom, bynajmniej nie jako filantrop, w omamianiu wyborców ich odmienionym wizerunkiem, kryjącym często niedostatki intelektualne, brak kultury osobistej czy zerowe kompetencje do sprawowania jakichkolwiek funkcji pralamentarnych. W marketingu to się nazywa “rebranding”. Patrząc na parabolę lotu prezesa Samoobrony można by się zachwycać działaniami pana Tymochowicza, gdyby nie jej spektakularne uwieńczenie w postaci wątpliwej jakości samobójstwa trybuna ludowego polskiej wsi. Jednak emigracja Piotra Tymochowicza nie powinna nikogo smucić ani troskać, toż jest on jedynie pionkiem w tej marketingowej materii, jeśli popatrzymy na dokonania rzeczywistych tuzów marketingu politycznego, których rodzimi przedstawiciele z Polski póki co nie zamierzają wyjeżdżać.
Prawdziwym, niedoścignionym i godnym szczerego podziwu wzorem transformacji politycznej są projekty komunistycznych Project Managerów w ramach “rebrandingu” historycznych dokonań i retuszu wizerunku najbardziej zasłużonych dla idei internacjonalistycznej rewolucji czynowników. Komuniści to szpece od markatingu i pijaru jak mało kto a największym dziełem pijarowym było wprowadzenie symboli komunistyczno socjalistycznego terroru na szerokie wody popkultury. Podobizna Che Guevarry czy Lenina stoi dzisiaj w jednym rzędzie z takimi ikonami jak znaczek Nike, logo MTV, “S” na piersi Supermena lub Marilyn Monroe w wersji Worhola, noszonymi na koszulkach przez miliony młodych ludzi w setkach krajów na świecie.
Operacja ta, przeprowadzona na niespotykaną skalę, która dla ludzi żyjących w czasach terroru rewolucji październikowej, wielkiego głodu na Ukrainie, zbrodni Armii Czerwonej na frontach II wojny światowej, radzieckiej okupacji Europy Wschodniej, zbrojnych interwencji tłumiących zrywy narodowowyzwoleńcze, w czasach masowych prześladowań i skrytobójczych mordów GRU, NKWD, KGB i instytucji bliźniaczych w podporządkowanych krajach, byłaby nie tylko trudna do wyobrażenia ale nawet nikomu nie przyszło by to do głowy. I nie chodzi o to, że nikt nie podejrzewałby komunistów o takie sprytne i perfidne zagrania, nie w tym rzecz. Świadkom tragedii i pożogi wywołanej rządami komunistów nie przyszło by do głowy, że świat to zaakceptuje, że ludzie to kupią, pisząc kolokwialnie, że to łykną.
Bo jakże to, podobizną Lenina mającego na sumieniu śmierć kilkudziesięciu milionów osób, dzisiaj jak gdyby nigdy nic można zadrukować t-shirt i masowo sprzedawać wesołej i obrastającej w kapitalistyczny dostatek młodzieży? Tzw. Dzieła Lenina mogą być swobodnie wydawane, rozpowszechniane, kupowane i nie budzi to niczyjego sprzeciwu? Che Guevarra wydający wyroki śmierci w nielegalnych i sfingowanych procesach, niejednokrotnie samodzielnie je wykonujący, stał się powszechnym symbolem walki o prawa uciśnionych i częścią światowej mody? Plakaty, koszulki, nalepki, wpinki, bandany z sierpem i młotem, symbolem zbrodniczego systemu zorganizowanego terroru, dzisiaj dostępne są od ręki, a czasem nawet w dobrym tonie jest posiadać taki gadżet. Nasza rodzima “Krytyka Polityczna”, może sobie okrasić stronę internetową, w kategoii cytat dnia, hasłami zaczerpniętymi z doktryny Lenina? I to wszystko jest ok?
System działa prosto. Młodzi wychowani w mniej lub bardziej wolnorynkowych czasach, kiedy zmartwień dostarcza wybór między laptopem Macintosha a jakimś innym na Windowsie, kiedy problemem jest swobodny wybór tej czy innej uczelni wyższej, kiedy leżąc na kanapie objedzeni fastfoodami narzekają że w TV znowu nic niema a starzy nie chcą puścić na koncert Madonny, myślą w prosty sposób. Skoro Che lub Lenin są dostępni jako element popkultury, tzn. że niczego złego nie robili. Z lekcji historii wiemy przecież że zbrodniarzem był Hitler, i faktycznie nie można ani sprzedawać ani nosić koszulek z jego podobizną czy sfastyką, symbolem NSDAP, nie można legalnie wydawać “Mein Kampf”, nikt poważny nie cytuje Goebbelsa czy Himmlera a Eichmanna skazano nawet 15 lat po wojnie. Gdyby Lenin lub Che też byli zbrodniarzami to zakaz został by rozciągnięty również na nich i im podobnych. A skoro nie został, tzn. że nie byli źli, bo przecież mamy XXI wiek i jesteśmy cywilizowanym społeczeństwem i u nas by to nie przeszło. A stąd już prosta droga do normalnej, niebudzącej jakichkolwiek złych skojarzeń społecznej koegzystencji z dawnymi komunistami, dziś lansującymi się w oficjalnych mediach pod sztandarami socjaldemokracji czy jakiejś innej, szerzej pojętej lewicy.
Ci, którzy z racji wieku nie mogą pamiętać a nawet nigdy nie żyli w czasach komunistycznej zawieruchy, dziś głosują w wyborach demokratycznych legitymizując swoimi wyborami miejsca w parlamentach, pałacach prezydenckich, samorządach zajmowane przez starych i nowych czerwonych. U nowego pokolenia, które doszło do głosu w sensie stricto, dzisiaj w dobie demokracji, nie ma negatywnych skojarzeń z komunizmem. Myszka Miki, Rolling Stones, Che Guevara, CCCP, Just Do It, Coca Cola, symbole są tak powszechne, że nie dziwi to nikogo.Dzięki temu komuniści mogą w dalszym ciągu brać czynny udział w życiu politycznym, stawiając się niejednokrotnie na pozycji autorytetów, kaznodziejów, sympatycznych panów, czyichś obrońców, a czasem nawet poszkodowanych, ofiar tego czy innego systemu. Stąd właśnie bierze się fakt, że wiele formacji politycznych może jawnie głosić dzisiaj hasła będące niegdyś domeną krwawych rzeźników, przemocą wprowadzających znienawidzony wówczas system, jako coś normalnego, a czasem wręcz jedynie słusznego! Dobrze, że Joseph Goebbels nie dożył tych czasów, bo obok Lenina w reklamie HEYAH, moglibyśmy glądać przemawiającego Hitlera w reklamie tabletek na gardło lub Hermana Goeringa w reklamie tanich linii lotniczych.